immona immona
358
BLOG

Dlaczego w Polsce nie będzie wolnego rynku

immona immona Polityka Obserwuj notkę 38


Poglądy gospodarcze Janusza Korwina-Mikke, w Polsce uważane za skrajność, w Nowej Zelandii są uważane za normalne, a wiele z nich, jak likwidację obowiązkowych ubezpieczeń emerytalnych (ZUS) wprowadzono w życie (krótki spis reform). Mieszkam w Nowej Zelandii i zaświadczam, że da się w takich warunkach żyć i to całkiem nieźle.

Dlaczego w Polsce mocno wolnorynkowe poglądy dostają tak niewielki procent w każdych kolejnych wyborach? Na myśl przychodzą mi dwie kwestie.

Po pierwsze, skład społeczeństwa. Gdy spojrzymy na kraje z pierwszych miejsc listy wolności gospodarczej Wall Street Journal, to prawie wszystkie większe państwa, poza Wielką Brytanią i Szwajcarią (Nowa Zelandia, Australia, USA, Kanada) są państwami imigranckimi, stworzonymi przez ludzi, którzy byli gotowi wsiąść na statek w czasach, gdy nie było to bezpieczne i popłynąć w zupełnie nieznane, wierząc w to, że nawet nie mając nic poza własną chęcią do pracy i umiejętnościami, w nowym, nieznanym miejscu - poradzą sobie. Ten dawny typ emigranta to specyficzny rodzaj człowieka, nieporównywalny do dzisiejszych mas latających tanimi liniami lotniczymi i mogących w każdej chwili zadzwonić do domu. Byli to ludzie radykalnie biorący swój los w swoje ręce, nie oczekujący, że im ktoś pomoże, gotowi ciężko pracować, czasem uciekający od sztywnej struktury społecznej i gospodarczej w swoim państwie, nie pozwalającej im się wybić mimo talentu i pracowitości. Takie wartości są przekazywane w rodzinach z pokolenia na pokolenie i dziś te narody są przesiąknięte etosem radzenia sobie, przedsiębiorczości i samodzielności w większym stopniu niż narody zasiedziałe: przeszły naturalną selekcję światopoglądową.

Narody od wieków zasiedziałe, jak większość Europy, skłaniają się z kolei w stronę socjalizmu, bo w społeczeństwie nie przeselekcjonowanym podjęciem decyzji o jechaniu w nieznane ludzi ceniących sobie poczucie bezpieczeństwa, bycie "zaopiekowanym" i bezstresowe życie jest większość. Jeśli są wyjątki, takie jak Chiny, to są to wyjątki niedemokratyczne, gdzie nie decydowała owa większość, tylko rządzący, albo państwa za biedne, żeby sobie na jakiekolwiek państwo opiekuńcze pozwolić.

Są ludzie, którzy po prostu nie nadają się, charakterologicznie i być może w sposób uwarunkowany genetycznie, do konkurencji, przedsiębiorczości i ryzyka. Nie pociąga ich to i nie uważam, żeby byli z tego powodu gorsi - ja nie wytrzymałabym psychicznie na przykład bycia chirurgiem czy himalaistą, nie mam odpowiednich cech charakteru. Problem w tym, że ci ludzie wierzą, że państwo socjalne będzie ich chronić, podczas gdy w praktyce na przykład zapewniająca większe bezpieczeństwo zatrudnienia umowa na czas nieokreślony jest powszechniejsza, ba, jest normą w owych drapieżnie kapitalistycznych krajach, podczas gdy w Polsce powszechnie zatrudnia się na czas określony. Społeczeństwo przedsiębiorczych wolnorynkowców bardzo potrzebuje etatowców, bo firmy potrzebują pracowników. W Nowej Zelandii jest kryzys rynku pracy pod tytułem 3% bezrobocia - brakuje pracowników, ponieważ "za dużo" ludzi ma własne firmy; skutkiem tego jest oferowanie odpowiednim kandydatom przez firmy takich udogodnień, jakich nie mają najbardziej hojne kodeksy pracy na świecie. W polskim informowaniu o zaletach wolnego rynku za mało jest tego wyjaśniania ukierunkowanego na tych wspomnianych, nastawionych na bezpieczeństwo ludzi.

Drugi powód niepopularności wolnego rynku w Polsce nazywa się JKM. Styl i pozagospodarcze poglądy JKM i jego środowisk okazały się odpychające i nieakceptowalne dla dużej części wolnorynkowo nastawionych ludzi, w tym głównie pokaźnej grupy młodych, wykształconych "yuppich" i profesjonalistów z dużych miast, pracujących w dużych koncernach czy własnych firmach. Ta młodzież jest mało religijna, agenci i historia obchodzą ich w stopniu niewielkim, kobieta wybierająca karierę zawodową to dla nich normalka, a mieć znajomego geja jest w dobrym tonie albo co najmniej reprezentują postawę "żyć i dać żyć innym, nie obchodzi mnie, co inni robią w sypialni" i preferują zwracać się do ludzi per "Ty", co jest też często przyjęte w firmach, w których pracują, wliczając w to kontakty szefów z podwładnymi. Znałam w Polsce ludzi z tej grupy dość dobrze - wielu z nich okazywało się zażartymi wolnorynkowcami w prywatnych rozmowach i czytelnikami związanych z tym publikacji, ale zagłosować na JKM-owską partię - nie, bo ich obraził jedną czy drugą wypowiedzią o kobietach, mniejszościach czy zanudził agentami. Z westchnieniem głosowali na PO albo wcale. Takich grup "odrzuconych" przez JKM jest więcej, a przez swoją ekscentryczność i widowiskowość stał się na długo symbolem wolnorynkowych poglądów w Polsce, obarczając te poglądy połączeniem ich z resztą swoich przekonań nie związanych z gospodarką i swoim stylem bycia. JKM skutecznie wpędził wolnorynkowość w Polsce w wąską niszę na wiele lat.

 

immona
O mnie immona

Moja strona o Nowej Zelandii i prywatny blog: nz.pasnik.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka